CHARBEL. Święty niezwykłych uzdrowień i cudów…

 

charbel_okladka_przod_mail,aXuW7aBqpEbr31mmpg

Chcę dziś na moim blogu polecić książkę o tym tytule i przedstawić Wam postać ogromnie bliską mojemu sercu : libański mnich  św. Charbel

Właściwie to nigdy nie uważałam, że potrzebne mi jest pośrednictwo Świętych w moich relacjach ze Stwórcą. Ale biografia i postać tego skromnego mnicha bardzo mną wstrząsnęły. Stał się moim Przyjacielem i wzorem w pokonywaniu trudności i bólu w mojej chorobie. Miałam też okazję uczestniczyć we Mszy św. z modlitwą o  uzdrowienie za Jego pośrednictwem i namaszczeniem olejem z Jego grobu. Takie nabożeństwa w całej Polsce odprawia ks.Jarosław Cielecki, dyrektor Watykańskiego Serwisu Informacyjnego, który przybliża Polakom postać  libańskiego świętego( miejsca i godziny podawane są  w każdym miesiącu na tej stronie: http://www.medziugorje.blogspot.com/2013/10/nabozenstwa-z-ks-jarosawem-cieleckim-w.html ) Ja byłam na takiej Mszy św. w Bielsku Białej. Cudowne przeżycie, które napełniło mnie spokojem ducha, dało nadzieję i siły do zmagań z chorobą i codziennością…

ch1

Może i Was zainteresuje św. Charbel?

Św. Charbel Makhlouf urodził się 8 maja 1828 r. w Bekaa-Kafra, w północnym Libanie, jako piąte dziecko biednej ale bardzo religijnej rodziny libańskich chrześcijan obrządku maronickiego. Na chrzcie otrzymał imię Józef (Youssef). Jeszcze jako chłopiec przyszły święty wyróżniał się wielką pobożnością i zamiłowaniem do modlitwy, a sprzyjała temu rodzinna atmosfera wypełniona miłością i modlitwą oraz ciężka praca. Swoje powołanie do życia zakonnego św. Charbel zaczął realizować w wieku 23 lat wstępując, wbrew woli rodziny, do maronickiego klasztoru w Mayfouk, gdzie odbył nowicjat. Po dwóch latach został przeniesiony do klasztoru św. Marona w Annaya, gdzie w 1853 r. złożył śluby zakonne i przyjął zakonne imię Charbel – imię antiocheńskiego męczennika z I w. Przełożeni skierowali następnie ojca Charbela do klasztoru w Kfifan gdzie na tamtejszej uczelni przez kilka kolejnych lat studiował filozofię i teologię. Spotkał tam wielu wybitnych przedstawicieli Kościoła Maronickiego, którzy zarówno swą wiedzą jak i pobożnością i ascetycznym życiem wywarli na niego wielki wpływ. Jego nauczycielem i ojcem duchowym był Nimatullah Kassab Al-Hardini, świątobliwy zakonnik maronicki, asceta, filozof i myśliciel, beatyfikowany w 1998 r. przez Jana Pawła II.
Po odbyciu studiów i otrzymaniu święceń kapłańskich ojciec Charbel wrócił do klasztoru św. Marouna w Annaya gdzie przebywał do 1875 r. Głównym celem jego zakonnego życia było własne uświęcenie poprzez zjednoczenie się z Bogiem. Temu służył niezwykły, nawet jak na zakonnika, tryb życia wypełniony modlitwą, umartwieniami, praktykami pokutnymi, postami i medytacjami.

Annaya_9015839

Masakra ludności dokonana w 1860 r. przez okupujących Liban Turków otomańskich, której ofiarą padło wiele tysięcy libańskich chrześcijan, wywarła wielki wpływ na ojca Charbela. Jak mógł pomagał szukającym schronienia w klasztorze uciekinierom, a swą modlitwą, pokutą i umartwieniami błagał Boga o miłosierdzie dla prześladowanych chrześcijan i ich muzułmańskich prześladowców. Wierny nauce Chrystusa wierzył, że aby zmieniać świat na lepsze należy samemu dążyć do świętości, należy złu przeciwstawić dobro a nienawiści miłość.

Po 16 latach pobytu w klasztorze św. Marouna ojciec Charbel uzyskał zezwolenie władz zakonnych na zamieszkanie w położonej w górach, niedaleko klasztoru, pustelni świętych Piotra i Pawła. Tam, przebywając w odosobnieniu, milcząc, modląc się i umartwiając, zamierzał jeszcze bardziej zbliżyć się do Chrystusa. Czas wypełniała mu modlitwa, kontemplacja, umartwianie oraz praca fizyczna. Pod habitem nosił włosienicę, spał na twardej ziemi tylko kilka godzin na dobę, raz dziennie jadł skromny, bezmięsny posiłek z tego co zostało innym zakonnikom. Szczególnym nabożeństwem ojciec Charbel darzył Eucharystię. Codziennie odprawiał Mszę Św. spędzając cały ranek na przygotowaniu się do niej, a po jej odprawieniu przez kilka godzin trwał w dziękczynieniu. Wiele czasu, o różnych porach dnia i nocy, poświęcał na adorację Najświętszego Sakramentu oraz na odmawianie różańca przed obrazem Matki Boskiej. W pustelni spędził ostatnie 23 lata swego życia.

16. grudnia 1898 r. podczas odprawiania Mszy Św. ojciec Charbel dostał udaru mózgu. Stało się to podczas Podniesienia, gdy, zgodnie z maronicką liturgią, trzymając w ręku hostię odmawiał modlitwę prosząc Boga o przyjęcie jego ofiary. Zmarł osiem dni później, w Wigilię Bożego Narodzenia 24. grudnia 1898 r. i został pochowany na przyklasztornym cmentarzu.

charbel01

Niezwykła historia portretu św. Charbela.

Ojciec Charbel, skromny żyjący w ustroniu swej pustelni zakonnik, nigdy nie był fotografowany czy też uwieczniany w inny sposób. Chodził w nasuniętym na twarz kapturze, ze spuszczoną pokornie głową, wpatrzony w ziemię, a wzrok wznosił ku górze jedynie podczas modlitwy i adoracji Najświętszego Sakramentu. Nie istniała więc żadna jego podobizna. Jednakże 8. maja 1950 r. miało miejsce niezwykłe wydarzenie, które poruszyło wszystkich. Do klasztoru w Annaya przybyła grupa pielgrzymów, maronickich zakonników, którzy postanowili zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przed grobem ojca Charbela. Jakież było zaskoczenie i poruszenie, gdy po wywołaniu okazało się, że na zdjęciu wśród fotografowanych pielgrzymów znajduje się jeszcze jedna, dodatkowa osoba – tajemnicza postać mnicha (na pierwszym planie). Najstarsi zakonnicy z klasztoru w Annaya rozpoznali w niej ojca Charbela. Od tego czasu wszystkie portrety i inne przedstawienia świętego Charbela malowane są na podstawie tego właśnie zdjęcia.

charbel-fot.1950

Cudowne wydarzenia i uzdrowienia.

Jeszcze za życia ojciec Charbel uważany był za osobę świętą. Jego niezwykła pobożność, bezgraniczne oddanie się Bogu, skromność, dobroć i promieniująca miłość sprawiły, że ludzie szukali u niego wsparcia, prosząc o pomoc i orędownictwo. Wiele cudownych zdarzeń i uzdrowień miało miejsce jeszcze za jego życia. Pewnego razu uwolnił przerażonych mnichów od zagrażającego im jadowitego węża prosząc go aby zechciał sobie odejść nie wyrządzając im krzywdy. Gdy nad okolicznymi polami pojawiła się plaga szarańczy ojciec Charbel udał się tam i kropiąc wodą święconą i modląc się sprawił, że szarańcza odleciała a plony zostały uratowane. Raz wezwany został aby się pomodlić przy umierającym na tyfus młodzieńcu, któremu lekarze nie dawali już żadnych szans. Gdy udzielił mu sakramentu chorych i pokropił wodą święconą chory natychmiast odzyskał zdrowie. Później ów młodzieniec ukończył nawet studia medyczne i stał się jednym z najsławniejszych lekarzy w Libanie. Ojciec Charbel uzdrowił też chorego psychicznie i niebezpiecznego dla otoczenia mężczyznę, którego z wielkim trudem udało się doprowadzić do kościoła. Gdy zakonnik polecił mu uklęknąć szaleniec uspokoił się, a po nałożeniu rąk i odmówieniu modlitwy przez ojca Charbela całkowicie wyzdrowiał. Takich relacji zachowało się wiele, jednakże najwięcej niezwykłych, cudownych zdarzeń miało miejsce już po śmierci świątobliwego zakonnika.
Zgodnie z zakonną tradycją niezabalsamowane ciało zmarłego ubrane w habit zostało złożone we wspólnym grobie bez trumny. Po pogrzebie ojca Charbela miało miejsce niezwykłe zjawisko. Nad jego grobem pojawiła się niezwykła, jasna poświata widoczna w całej okolicy, utrzymująca się przez 45 dni. Na wieść o niezwykłym zjawisku do klasztoru w Annaya zaczęły przybywać tłumy wiernych, niektórym udawało się nawet otworzyć grób i zabrać jako relikwię fragment szaty ojca Charbela lub włos z jego brody. Władze zakonne postanowiły dokonać ekshumacji i przenieść ciało do klasztoru. Gdy po czterech miesiącach w obecności specjalnej urzędowej komisji otwarto grób okazało się, że mimo złych warunków i wypełniającej grób wody z mułem, ciało jest w doskonałym stanie, bez śladów rozkładu. Zachowało ono elastyczność i temperaturę ciała osoby żyjącej a także wydzielało przyjemny zapach oraz specyficzną wydzielinę – płyn nieznanego pochodzenia. Po umyciu i przebraniu zwłoki zostały złożone w drewnianej trumnie i umieszczone w klasztornej kaplicy. Co dwa tygodnie trzeba jednak było zmieniać im szaty ze względu na nieustannie wydzielający się płyn. W 1927 r. ciało ojca Charbela zostało umieszczone w metalowej trumnie i przeniesione do grobowca w podziemiach klasztoru. W 1950 r. zauważono, że z grobowca wydobywa się dziwna ciecz. Powołano specjalną komisję i w obecności lekarzy oraz przedstawicieli Kościoła otwarto grób. Ku wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że mimo upływu ponad 50 lat ciało ojca Charbela nadal pozostało w doskonałym stanie, było giętkie i elastyczne, wciąż wydzielając tajemniczy płyn, który wypełniał wnętrze grobu, a szata była poplamiona krwią. Po obmyciu i przebraniu ciało świętego zostało wystawione na widok publiczny, po czym umieszczono je w nowej trumnie i ponownie zamurowano w grobowcu. Ponowne ekshumacje miały miejsce w 1952. i 1955 r. za każdym razem stwierdzając brak śladów rozkładu ciała oraz obfite wydzielanie tajemniczego płynu. Podejmowane próby zahamowania wydzielania płynu, między innymi przez usunięcie niektórych narządów, nie dały żadnych efektów. Zjawiska tego, niewytłumaczalnego z naukowego punktu widzenia, nie potrafili wyjaśnić najwybitniejsi naukowcy.

kaplica-sw-szarbela

Wszystkie te niezwykłe wydarzenia sprawiły, że zaczął się rozwijać kult świątobliwego zakonnika. Do klasztoru w Annaya zaczęły przybywać tłumy pielgrzymów, różnych wyznań i narodowości, modląc się i prosząc ojca Charbela o pomoc i wsparcie. Nasączone wydzielającym się z jego ciała płynem skrawki materiału rozdawano jako relikwie – uśmierzały ból, przywracały zdrowie. Stwierdzono też wiele niezwykłych, niewytłumaczalnych z punktu widzenia medycyny, uzdrowień. Od 1950 r., kiedy to w klasztorze w Annaya zaczęto prowadzić rejestr uzdrowień, stwierdzono ich ponad 6 tysięcy. Trzy z nich stały się podstawą procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego.
Siostra Mary Abel Kamary od 14 lat cierpiała na rozległy wrzód żołądka. Mimo dwóch operacji jej stan pogorszył się do tego stopnia, że nie mogła już jeść, nastąpiło odwapnienie kości i częściowy paraliż. Chora nie miała już sił, przebywała cały czas w łóżku. W lipcu 1950 r. została zawieziona do grobu ojca Charbela. Gdy dotknęła jego grobu i potarła chore miejsca chusteczką zwilżoną wydzielającym się z grobowca płynem poczuła jakby elektryczny wstrząs, wstała samodzielnie z noszy i zaczęła normalnie chodzić. Dokładne badania lekarskie wykazały całkowite wyzdrowienie “nie do wyjaśnienia ludzkim rozumem”.
Eskandar Obeid oślepł na prawe oko, które uległo uszkodzeniu w wyniku wypadku. Ze względu na jego stan lekarze postanowili je usunąć. W nocy choremu objawił się ojciec Charbel, który polecił mu udać się z pielgrzymką do klasztoru w Annaya. W październiku 1950 r. Obeid dotarł tam, przyjął Komunię św. i długo się modlił przy grobie świątobliwego pustelnika. W nocy pojawił mu się ojciec Charbel, który zapewnił go że oko wyzdrowieje. Rano po obudzeniu Obeid stwierdził, że ślepota minęła i doskonale widzi prawym okiem. Lekarze potwierdzili całkowite wyleczenie oka nie znajdując jednak żadnego wyjaśnienia tego niezwykłego faktu.
Mariam Assaf Awad miała raka żołądka z przerzutami do innych narządów. Mimo dwóch operacji jej stan zdrowia ulegał ciągłemu pogorszeniu i lekarze nie dawali już jej żadnych szans na wyzdrowienie. Pewnego wieczoru w 1967 r., gorąco modliła się przed zaśnięciem do ojca Charbela o uzdrowienie. Następnego ranka ku swej wielkiej radości stwierdziła, że jest całkowicie zdrowa a wszystkie dolegliwości ustąpiły. Dokładne badania przeprowadzone przez zszokowanych lekarzy potwierdziły całkowite wyleczenie “nieuleczalnie” chorej Mariam.

Na całym świecie ludzie modlą się do świętego pustelnika prosząc o orędownictwo, wsparcie i pomoc w trudnych sytuacjach, piszą listy, wysyłają maile. Do sanktuarium św. Charbela w Annaya wciąż przybywają pielgrzymi z całego świata. Jedni aby prosić o pomoc, inni aby podziękować za doznane łaski. Wciąż mają miejsce niezwykłe zdarzenia i cudowne uzdrowienia.
Jednym z najgłośniejszych było cudowne uzdrowienie Nouhad Al-Chami. W 1993 r. uległa ona częściowemu paraliżowi, stwierdzono u niej także niedrożność tętnicy szyjnej. Jedyną szansą dla cierpiącej była operacja, która jednak nie gwarantowała powodzenia. Nouhad modliła się do Matki Boskiej i św. Charbela. W nocy przyśnił jej się święty Charbel, który w towarzystwie drugiego zakonnika zoperował jej szyję i zapewnił, że jest już zdrowa. Rano Nouhad stwierdziła, że paraliż minął i może się już sprawnie poruszać a na szyi zobaczyła dwie duże blizny ze szwami, w których znajdowały się jeszcze nici chirurgiczne. Żaden lekarz nie był w stanie wytłumaczyć tego zdarzenia, które odbiło się głośnym echem w Libanie i za granicą. Od tej pory, zgodnie z poleceniem św. Charbela, każdego 22 dnia miesiąca na pamiątkę swego uzdrowienia Nouhad przybywa do sanktuarium w Annaya, by wraz z tłumami pielgrzymów modlić się i dziękować za cud.

Nouhad-el-Chami

Znak ognia

Raymond Nader, dyrektor libańskiej telewizji katolickiej Tele-Lumiere (www.telelumiere.com), od dziecka fascynował się tajemnicą Boga. Jako student próbował znaleźć naukowe wytłumaczenie aktu stworzenia, stawiał sobie najtrudniejsze teologiczne pytania dotyczące tajemnicy naszego zbawienia w śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, misterium Eucharystii, Trójcy Świętej i innych zagadnień. Szukał na nie odpowiedzi nie tylko poprzez czytanie dzieł teologicznych, ale również w wytrwałej, codziennej modlitwie i kontemplacji.
Po zawarciu sakramentu małżeństwa i przyjściu na świat dzieci wzmożone obowiązki rodzinne w połączeniu z pracą zawodową, nie pozwalały mu poświęcać tyle czasu na życie wewnętrzne, co poprzednio. Nader wpadł jednak na bardzo oryginalny pomysł – kilka razy w ciągu roku wyjeżdżał do pobliskich klasztorów na całonocną modlitwę. Brał ze sobą Biblię oraz świece, aby wsłuchiwać się w głos Boga i w kontemplacji szukać Jego Oblicza. o godz. 22 żegnał się z żoną i dziećmi i jechał do wybranego eremu, aby tam w absolutnej ciszy rozważać teksty Pisma św. i modlić się przez całą noc. Dopiero nad ranem wracał do domu.

9 listopada 1994 r., w wigilię swoich 33. urodzin, Raymond Nader wybrał się do eremu Annaya (1350 m n.p.m.), gdzie św. Charbel Makhlouf spędził ostatnie 23 lata swojego życia sam na sam z Bogiem, osiągając szczyty świętości. Patrząc na rozgwieżdżone niebo, Raymond uświadomił sobie, że w konfrontacji z ogromem wszechświata z miliardami gwiazd i galaktyk nasza Ziemia jest nic nie znaczącą kruszyną – a cóż dopiero on sam. W jego głowie pojawiły się pytania: “Jaka jest moja rola w tym świecie? Czy rzeczywiście, jako istota rozumna i wolna, jestem dla Boga ważniejszy od całego materialnego wszechświata?”.

Zdawał sobie sprawę, że jeżeli może zaistnieć relacja miłości między człowiekiem a Bogiem, to każdy z nich musi odgrywać w niej bardzo ważną rolę. W przeciwnym razie nic już wtedy nie miałoby sensu. Ogarnięty tymi myślami ukląkł, zapalił pięć świec, ustawiając je w formie krzyża, i zaczął czytać oraz medytować przypowieść o talentach z Ewangelii wg św. Mateusza (25, 14-30).

Było dotkliwie zimno i zbliżała się północ. W pewnym momencie Raymond poczuł podmuch gorącego wiatru: w miarę upływu czasu jego siła i temperatura wzrosła do tego stopnia, że był zmuszony zdjąć z siebie nie tylko kurtkę, ale również sweter i koszulę. Uświadomił sobie, że to zjawisko tropikalnej wichury w listopadzie jest czymś niespotykanym. Równocześnie ze zdziwieniem stwierdził, że podmuchy wiatru zginały konary drzew, ale w niewytłumaczalny sposób omijały świece, które spokojnie paliły się dalej. Nie znajdował logicznego wytłumaczenia dla tego wszystkiego, co się wokół niego działo.

W pewnym momencie utracił zmysłowy kontakt z rzeczywistością i znalazł się w innym jej wymiarze. Tak opowiadał o tym niezwykłym doświadczeniu w jednym z programów libańskiej telewizji LBC: “Znalazłem się w innym świecie, którego piękno trudno wyrazić słowami. Zostałem ogarnięty tajemniczym światłem i obecnością całkowicie bezinteresownej, czystej Miłości, która utrzymuje wszystko w istnieniu. Zrozumiałem: jest to jeden Bóg w trzech Osobach. Straciłem zmysłowy kontakt z materialnym światem, ale zdobyłem inny rodzaj poznania, widziałem i słyszałem w inny sposób – pełniejszy, duchowy. Kontemplowałem cudowną światłość, tak niesamowicie zachwycającą, że nie jestem w stanie słowami opisać tego doświadczenia. To światło objawiało i równocześnie zakrywało obecność niewidzialnego Boga. Stało się dla mnie oczywiste, że istnieje tylko Bóg. który jest miłością, i tylko On jest jedynym źródłem istnienia. Owo tajemnicze duchowe światło przewyższało tysiące razy światło słońca, które w porównaniu z nim wydawało się światełkiem świecy. Światło to pomimo swojego ogromu było przyjazne, niosło ze sobą słodycz miłości, radość i pokój. Nie można patrzeć w słońce gołym okiem, natomiast w to boskie światło można było patrzeć bez przerwy, nie tracąc zachwytu nad jego fascynującym pięknem. Światło to miało krystaliczny kolor. Otaczało mnie i równocześnie przenikało, wypływało nie z jednego punktu, lecz ze wszystkich stron. Zdumiony i zachwycony pytałem się siebie: »czy nie jest to sen?«. Jednak Obecność odpowiedziała mi: »Nie, to nie jest sen.« Dopiero teraz jesteś w pełni świadomy i trzeźwym Odpowiedź była jasna i zrozumiała, dotarła do mnie bez słów i jakiegokolwiek dźwięku. Zacząłem dalej pytać: »Kim jesteś? Gdzie ja jestem?«. Odpowiedź była natychmiastowa: »Ja jestem i jestem wszędzie«. Wtedy dotarło do mnie przesłanie: »To Ja jestem Miłością, której doświadczasz«. A więc to Bóg w Trójcy jedyny jest Miłością, którą Bóg-Człowiek Jezus Chrystus nam objawił w tajemnicy swojej śmierci i Zmartwychwstania i którą pragnie obdarować każdego człowieka. Stało się dla mnie oczywiste, że Bóg w Trójcy jedyny zna wszystkie moje myśli i kocha mnie bezinteresowną miłością, ofiarowując mi swoje nieskończone miłosierdzie, aby podnosić mnie z każdego upadku i przebaczać wszystkie moje grzechy. Boża miłość napełniała mnie niewypowiedzianym szczęściem i pokojem. Dopiero w jej świetle poznałem całą moją niedojrzałość, grzeszność, egoizm i równocześnie pewność, że tylko wtedy będę dojrzewał do miłości, gdy pozwolę Chrystusowi, aby prowadził mnie w codziennym życiu i pomagał mi zwalczać moje wady.

ch2

W pewnym momencie zauważyłem, że to moje doświadczenie obecności Boga i tajemniczego światła zaczęło zanikać. Jednocześnie pojawił się we mnie lęk, że utracę świadomość i życie. Dlatego zacząłem się modlić: »Proszę Cię, Panie, nie odchodź, zabierz mnie ze sobą«. Wtedy Pan – jestem przekonany, że był to Jezus Chrystus – dał mi do zrozumienia, że zawsze jest i nieustannie będzie ze mną.

Moje zmysły zaczęły na nowo funkcjonować, odzyskałem słuch i zdolność widzenia. Miałem jednak wrażenie, jakbym na nowo został uwięziony w ciele. Z powodu przenikliwego zimna musiałem się natychmiast ubrać. Uświadomiłem sobie, że od momentu kiedy rozpocząłem modlitwę, minęły już cztery godziny; świece całkowicie się wypaliły, a mnie się zdawało, że trwało to wszystko tylko jedną chwilę. Nie mogłem znaleźć żadmego logicznego wytłumaczenia dla tego, co się wydarzyło. Wstałem, wziąłem Biblię i poszedłem do samochodu. Kiedy przechodziłem obok figury św. Charbela, która stała na dziedzińcu klasztornym, nagle poczułem w lewej ręce silny ból. Moje ramię stawało się coraz gorętsze. Dopiero w samochodzie podwinąłem rękaw, aby sprawdzić, co się stało. Wtedy ze zdumieniem zauważyłem na swojej skórze wyraźny odcisk pięciu palców, jakbym został przypalony czyjąś gorącą dłonią. Po jakimś czasie znamię to przestało mnie boleć, odczuwałem tylko ciepło w tym miejscu. Nadal jednak nie mogłem zrozumieć, w jaki sposób te pięć palców odcisnęło się na moim ramieniu. Pokazałem ten znak swojej żonie, aby się upewnić, że nie jest to tylko jakieś moje przywidzenie. W końcu zrozumiałem, że w ten sposób św. Charbel dał mi jasne potwierdzenie autentyczności mojego doświadczenia w eremie Annaya w nocy z 9 na 10 listopada 1994 r. – że nie był to sen lub jakieś moje urojenie. Udałem się wówczas do arcybiskupa Bejrutu Abiego Nadera i opowiedziałem mu o wszystkim. Po wysłuchaniu mnie biskup polecił lekarzom, aby zbadali ten tajemniczy odcisk na moim ramieniu”.

Specjaliści różnych dziedzin medycyny badali rękę Raymonda Nadera. Był wśród nich również sławny libański chirurg – dr Nabił Hokayem, który potwierdził, że ów odcisk pięciu palców na ramieniu Raymonda to ślad po oparzeniu II i III stopnia, a jego przyczyna jest nieznana. Również nie znaleziono medycznego wytłumaczenia na to, dlaczego oparzelina po kilku minutach w ogóle przestała boleć, czemu nie pojawiła się na niej żadna infekcja oraz dlaczego była ona czerwonego koloru (oparzenia mają zwykle barwę szarą albo czarną). Lekarze ponadto stwierdzili, -że rana się nie zabliźniała, tak jak każda rana skóry. Fakt ten wykluczał hipotezę celowego zadrapania. Na skórze ramienia Raymonda widać było wyraźnie przypalenie pięciu palców. Nader jest przekonany, że to św. Charbel odcisnął na nim swoją rękę, aby dać mu pewność, że jego doświadczenie obecności Boga było tak realne, jak znak na jego ramieniu. Rany te całkowicie zniknęły po pięciu dniach, nie pozostawiając żadnych blizn.

szar

O wielu innych cudownych zdarzeniach, uzdrowieniach duszy i ciała, można przeczytać w polecanej przeze mnie książce, a także na wielu stronach w internecie.                            Poniżej  oficjalna strona klasztoru w Annaya:

http://www.saintcharbel-annaya.com/home.php?lgid=1

Życzę, by św. Charbel wspomagał Was kiedy się do Niego zwrócicie o pomoc.                   Proszę o modlitwę  za Jego pośrednictwem                                                                    o zdrowie dla mnie i trwałe wyleczenie z nowotworu.                                                           Bóg zapłać!                                                                                                                             Bogumiła

24 myśli nt. „CHARBEL. Święty niezwykłych uzdrowień i cudów…

  1. Święty Charbelu błagam Cię o wstawiennictwo w intencji uzdrowienia mojego syna Kamila z cięźkiej choroby

  2. Kochany Ojcze Charbel,

    przez Twoje Swiete pelne skromnosci i poswiecenie zycie zjednoczyles sie do glebi z Panem Naszym . Prosze Cie o wstawiennictwo za uzaleznionym bratem. Nalog odebral mu wszystko. Stracil wolnosc, zdrowie i rodzinę, ktora bardzo tez cierpi z tego powodu. Blagam Ratuj jego cialo i dusze. Amen

  3. Święty Charbelu proszę Cię, uzdrów mojego męża Janusza z choroby nowotworowej- glejaka mózgu. W Bogu nasza nadzieja……..

  4. Ojcze Charbelu proszę za twoim wstawiennictwem o łaskę zdrowia. Chwała Panu.

  5. Ojcze Charbelu proszę o łaskę zdrowia dla mnie , mojej żony , dzieci , oraz moich sióstr. Chwała Panu.

  6. Św.Charbelu, błagam Cię w codziennej modlitwie, wyproś mi łaskę uzdrowienia z choroby nowotworowej.

Możliwość komentowania jest wyłączona.